Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Żabcia
pisarz - amator
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:48, 13 Kwi 2006 Temat postu: Ostatni wieczór [HP] (całość) |
|
|
Pierwszy z moich ficków. Mam do niego słabość...
Ż.
Ostatni wieczór
Na błoniach zapanowała noc. Główne drzwi zamknięto, światła paliły się tylko w nielicznych oknach. Między innymi – w wieży Gryffindoru.
W pokoju wspólnym panowała niezwykła cisza. Znajdowała się tu niewielka grupka młodych ludzi. Tegorocznych absolwentów.
- No... – zaczęła nieporadnie prefekt naczelna Lily Evans, co najlepiej oddawało wagę chwili. Tej dziewczynie mało kiedy brakowało słów. Właściwie nigdy.
- Może łyczka na odwagę? – zaproponował głośnym szeptem ciemnowłosy młodzieniec, podsuwając niewielką szklaneczkę.
Lily przyjęła napój i wypiła jednym haustem. Wśród zebranych rozległy się zdziwione pomruki. Dziewczyna uśmiechnęła się.
- No co? – potoczyła rozbawionym okiem po zebranych. – W ostatni dzień nawet prefekt może sobie pozwolić na odrobinę... szaleństwa. Chłopaki – zwróciła się do ciemnowłosego, który podał jej szklankę, i jego kumpla – powierzam tę imprezę w wasze ręce!
Remus Lupin szedł szkolnym korytarzem. Nie mógł uczestniczyć w radosnym świętowaniu. Pełnia.
Ostatni wspólny wieczór. Jutro wszyscy będą zajęci pakowaniem. Nawet to miał już z głowy. Kto wie, ile będzie musiał siedzieć we Wrzeszczącej Chacie. Ostatnia przemiana tak go wyczerpała, że spędził tam całe popołudnie. Tylko... wtedy miał ze sobą przyjaciół, a teraz?
Lily jako prefekt Gryffindoru i dziewczyna pierwszego imprezowicza w wieży zobowiązała się do organizacji ostatniego wieczoru. Remus uśmiechnął się smutno, kiedy wyobraził sobie, co w ciągu tej nocy będzie się działo u góry. A jego znów nie będzie.
Ile to razy musiał rezygnować ze wspólnej zabawy? Przestał liczyć już w trzeciej klasie. Być może dlatego nigdy nie zżył się z ludźmi ze swojego roku.
Czasem James, Syriusz i Peter opuszczali wieżę późno w nocy, żeby się z nim powłóczyć. Tym razem na to nie liczył. Ostatni wspólny wieczór....
Jak wiele razy będzie przeklinał to, co go spotkało?
Nawet nie warto się zastanawiać.
James Potter od pół godziny tańczył ze swoją dziewczyną. Chociaż byli ze sobą już rok – tak, tak, dziś mijała ich pierwsza rocznica! – nadal nie mógł uwierzyć, że mu się udało. Po tylu latach znoszenia upokorzeń, tylu latach próby zwrócenia na siebie uwagi... Cuda się zdarzają?
Uśmiechnął się tylko i mocniej przytulił Lily.
- Jamie... – Tylko ona mogła tak do niego mówić, każdy inny narażał się na niebezpieczeństwo. – Jamie... ygh... trochę ygh... trochę mi się kręci. Ygh w głowie...
Chłopak delikatnie odsunął ją od siebie i obrzucił badawczym spojrzeniem podejrzanie błyszczące zielone oczy.
„Tak to bywa, kiedy ktoś za dużo wypije” pomyślał, ale nic nie powiedział. Ostrożnie posadził Lily na najbliższym fotelu.
- Posiedź tu chwilę, ja zaraz przyjdę. Tylko się stąd nie ruszaj!
Świetnie. Nie dość, że mało ludzi, to jak tak dalej pójdzie balanga umrze wskutek upojenia alkoholowego. A zaplanował taki miły i przyjemny wieczór. Później, we dwoje...
No i nici z tego!
- Jamie ygh... ja bedem ygh... miotować – wystękała Lily, po czym niezwłocznie to uczyniła.
„Ta... Zapowiada się niezwykle udany wieczór...”
James machnął różdżką i z podłogi znikło to, co w żadnym razie nie powinno się tam znajdować, po czym pomógł Lily wstać, kopnął pierwszy schodek z kilkunastu prowadzących do damskiego dormitorium i wspólnie, choć to on wkładał w to więcej wysiłku, weszli na górę.
„... w damskiej toalecie. Chociaż – odezwał się w nim niepoprawny optymista – na swój sposób może to być pociągające doświadczenie.”
Remus czekał. To jest zawsze najgorsze – oczekiwanie. Na ból. Wiedział, że za chwilę zniknie Remus Lupin, a na jego miejsce pojawi się bestia, wiedziona jednym z bajbardziej prymitywnych instynktów – chęcią przedłużenia gatunku. I śmierć. Wszędzie krew.
Nienawidził siebie w tych chwilach. Chwilach? Godzinach, poprzedzonych latami, jak mu się nieodmiennie wydawało, oczekiwań.
Na co czekał dziś? Czy tylko na światło księżyca?
Nie widział stąd zamku, nie mógł widzieć rozświetlonej wieży Gryffindoru. Ale chciał tam być! On, któremu obce było życie „zwierząt balangowych” jak często nazywał Syriusza czy Jamesa. Jednak tym razem naprawdę CHCIAŁ tam z nimi być, śmiać się, tańczyć, pić.
Miał ostatnią, niepowtarzalną okazję, by poczuć się jednym z nich. I marnował ją, siedząc tutaj i czekając.
Może jeszcze przyjdą?
Lily zasnęła. Być może nie było bezpiecznie zostawiać jej samej. Ale gdzie podziała się reszta? Syriusz, Remus, Peter? Dokąd ich wywiało?
Zaduch dochodzący z pokoju wspólnego dosłownie go odrzucił. Minęło kilka minut i odzyskał równowagę. Pozbierał się z podłogi i rozejrzał. Jakaś para obściskiwała się na kanapie, a obok nich... No cóż, jedno zniknięcie się wyjaśniło. Syriusz spał, pochrapując z lekka, co najwyraźniej nie przeszkadzało jego sąsiadom.
James podszedł do przyjaciela. Dało się wyczuć, że ostro imprezował.
Ale co z resztą?
Petera nie widział od kolacji. Pewnie był zmęczony i położył się wcześniej. Remus też? Cały dzień był blady i jakiś ponury. Zupełnie jak przed pełnią.
James spojrzał w okno.
Księżyc uśmiechał się do niego swoją pełną, okrągłą buzią. Z Zakazanego Lasu dobiegło żałosne wycie.
- Remus!
Zapomniał. Wszyscy zapomnieli.
- Przepraszam.
Jasne światło oświetliło zmęczoną twarz młodego chłopaka, siedzącego we Wrzeszczącej Chacie. Zdążył tylko głęboko odetchnąć.
Ból zawsze przychodzi. Nie zawodzi.
A przyjaciele?
Peter Pettigrew nie spał. Zawsze razem – Potter, Black i Lupin. O nim, Peterze, zapominali.
Nienawidził ich. Nazywali siebie przyjaciółmi, a z niego się nabijali.
Peter?
Ten najgłupszy.
Peter?
Ten najsłabszy.
Peter?
Ten najgorszy...
Jak długo można znosić upokorzenia?
Ale teraz już wiedział, jak się zemścić. Oni mu pomogą. Teraz oni są jego przyjaciółmi. Jeszcze tylko ten wieczór i sam stanie się jednym z nich.
Ostatni wieczór.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Len
moderatorka sarkastyczna
Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: spod ciemnej gwiazdy
|
Wysłany: Pią 8:37, 14 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Twój pierwszy ff? A mi to normalnie zajeżdża plagiatem, ot co!
[link widoczny dla zalogowanych]
To jest adres TEGO SAMEGO opowiadania, zamieszczonego na Forum Syriusza Blacka. Tylko, że tam jego autorem jest Yadire.
I co nam teraz powiesz?
ze złośliwymi pozdrowieniami - danatel
|
|
Powrót do góry |
|
|
Żabcia
pisarz - amator
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kasey
utalentowany geniusz
Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 10:58, 14 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Dobrze, skoro więc wszystko już się wyjasniło, to może ja skomentuję
Uch, Żabcia, czy Ty wiesz ile mnie kosztowało zajrzenie do tego fika? A wiesdz czemu? Bo szczerze mam dosć Huncwotów i Lily. No, ale się przemogłam...
I co powiem? A że mi się podobało. O!
Napisane ładnie, zgrabnie, składnie i ciekawie, a to najwazniejsze przy tekstach o Huncwotach.
Tylko szkoda, że w gruncie rzeczy to był smutny ficzek. I tak mi żal Remusa... Kolorowego życia to on zdecydowanie nie ma.
A pijana Lily to mnie rozwaliła Twór jedyny w swoim rodzaju. I już chyba zawsze pijana Lily bedzie mi się kojarzyć z tym fikiem. Dobrze, że dałaś przerywnik w tej postaci, bo dzięki temu opowiadanie wydaje się lżejsze.
I cóż mogę jeszcze powiedzieć?
Wklejaj więcej swoich fików! Może znów polubię Huncwotów...
Bo jestem pewna, że gdyby to opowiadanie składało się z kilku części, to bym ich polubiła
Pozdrawiam,
Kasejka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Len
moderatorka sarkastyczna
Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: spod ciemnej gwiazdy
|
Wysłany: Pią 17:08, 14 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Wyjaśniło się? Ok. W takim razie zwracam honor.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marik
utalentowany geniusz
Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob 21:05, 15 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
Proste, ładne, sympatyczne - Tak w skrócie można określić ten fick.
Masz tak zwane "lekkie pióro", pryjemnie się czyta to, co piszesz.
Szkoda, że nie ma kontynuacji...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carona
zaprzyjaźniony z piórem
Dołączył: 13 Maj 2006
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Otwock
|
Wysłany: Nie 19:54, 14 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
"W pokoju wspólnym" - Pokój Wspólny - wielkimi literami, nazwa własna.
"powierzam tę imprezę w wasze ręce!" - powierza się coś komuś, a w czyjeś ręce można cos oddać.
"Tylko ona mogła tak do niego mówić, każdy inny narażał się na niebezpieczeństwo." - po narażał się, można wstawić "w ten sposób", bo w pierwotnej wersji czegoś mi brakuje.
Z zaskoczeniem stwierdzam, że więcej potknięć nie znalazłam. Nie podoba mi się, co prawda, że przyjaciele tak zapomnieli o biednym Lupinie, ale całość jest naprawdę dobra. Czekam na następną część, o ile się pojawi, bo zainteresowało mnie to, co napisałaś. Jest inne, to trzeba przyznać. Pojedynczy wieczór, decydujący o jednym z nich, ładna forma, styl. Czuję się zadowolona po przeczytaniu tegoż opowiadania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|