Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
.propagandowa
natchniony pisarz
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 17:27, 27 Lut 2008 Temat postu: Nieobecna. |
|
|
Pomysł wziął się z Focusa i mojego zamiłowania do wszelakich dziwactw. Nigdy niczego podobnego nie pisałam, ale to prosty tekst, bez specjalnych zawijasów. Miałam ochotę na jednoczęściowe opowiadanie, mam nadzieję, że się spodoba.
Nieobecna.
Julie znów zniknęła, a Jerrie ze zgrozą odkryła, że wcale ją to nie martwi. W poprzednim miesiącu powtórzyło się to pięć razy, w tym - dwa. Przywykłam, pomyślała i włączyła telewizor. Wpatrując się w czołówkę kolejnego odcinka taniej telenoweli, doznała olśnienia. Zasłona opadła, tama pękła i opanowało ją błogie poczucie wolności. Nie wyłączyła serialu, przeciwnie, z satysfakcją zaczęła śledzić losy schematycznych bohaterów. Jerrie kochała telenowele i traktowała je jako najczystszą, najlepszą formę rozrywki, której nie mogła oddawać się na codzień, gdyż w obecności Julie był to owoc zakazany.
Jerrie coś tknęło. Często, kiedy Julie znikała, to coś nachodziło ją i sprawiało, że traciła nad sobą kontrolę. Ze złowieszczym uśmiechem przemknęła się do kuchni. Otworzyła jedną z szafek wiszących na ścianie i wyciągnęła szklankę, ostrożnie, rozglądając się na boki. Julie zawsze mogła wrócić.
Po minucie intensywnego wpatrywania się w drzwi, stwierdziła, że jednak nie nastąpi to w najbliższym czasie, przekrzywiła głowę i zerkając z ukosa, cisnęła szklanką o ziemię. Szkło rozprysnęło się po podłodze, a Jerrie zachichotała niczym psotna dziewczynka. Szybkim ruchem sięgnęła po cukiernicę, leżącą na stole i nagle przytuliła ją do siebie. Następnie z cichym “ups” rozłożyła ramiona, zaśmiewając się z brzęku tłuczonej porcelany.
Przeskoczyła nad odłamkami rozbitych naczyń i zamarła. A co jeśli...?
Pognała do łazienki i stanęła przed lustrem. Badawczo spoglądała na swoje oczy, ale po chwili puknęła się w głowę. Ona do niej nie przyjdzie, przecież rozmawia tylko z Julie. Mimo to, jeszcze raz zerknęła w lustro.
Jerrie kochała oczy Julie. Były takie duże i zielone, w odcieniu letniej trawy. W dodatku błyszczały i wyglądały na bystre. Jerrie denerwowała się tylko wtedy, gdy te same, piękne oczy przybierały kolor szafirowy. To oznaczało jej wizytę.
Jenny przyjaźniła się z Julie niemal od urodzenia. Podobno “poznały” się, mając zaledwie kilka miesięcy. Rozmawiały dużo i często, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Wtedy Jerrie zostawała sama, zignorowana i obrażona. Myślała wówczas, jak wspaniale żyłoby się jej bez ciągłych odwiedzin Jenny i dlatego codziennie przyglądała się oczom Julie, w nadziei, że tym razem pozostaną znajomo zielone. Niestety, Jenny uczestniczyła w każdym śniadaniu, często i obiedzie. Wspólne posiłki nadwyrężały nerwy Jerrie, ale skrzętnie to ukrywała. Chociaż trzymała pod łóżkiem mały nóż, którego zamierzała kiedyś użyć, jeżeli Jenny naprawdę ją zdenerwuje. Póki co, znosiła ją tylko ze względu na Julie.
Spokojnie wyszła z łazienki i rozejrzała się po mieszkaniu. Wróciła do kuchni, wyjęła z lodówki mleko i napiła się go prosto z kartonu. Zbliżała się pora obiadu i Jerrie uznała, że powinna coś zjeść. Normalnie pewnie byłby to pełnowartościowy posiłek, przygotowany z uwagą, by nie zawierał zbędnych kalorii. Julie dbała o linię, dwa razy w tygodniu chodziła na basen i siłownię oraz odżywiała się niezwykle racjonalnie i zdrowo.
Jerrie wykorzystała sytuację i z pulsującą w żyłach krnąbrna rewolucją, zadzwoniła po pizzę. Zjadła całą - dużą, hawajską - i wypiła do tego puszkę coli. Pisnęła z radości, wyrzucając puste pudełko do kosza.
Zegar oznajmił piętnastą – czytanie. O tej godzinie zazwyczaj na stoliku lądował stosik nowych gazet, Julie zasiadała z kubkiem bezkofeinowej kawy w fotelu i przez równą godzinę oddawała się lekturze. Lubiła przy tym słuchać muzyki poważnej, zwłaszcza Bacha. W tym czasie Jerrie ucinała sobie drzemkę i śniła o niestworzonych rzeczach, nieświadoma rosnących cen ropy naftowej.
Tym razem zamiast dzienników, stolik przywitał typowo damskie czasopisma, flakonik perfum i lakier do paznokci. Jerrie leniwie wciągnęła w nozdrza kwiatowy zapach, spryskała się nim z wyrazem błogiego zadowolenia na twarzy i zatopiła głodne oczy w radach, jak pozbyć się cellulitu, jednocześnie jakby od niechcenia malując szponiaste paznokcie bordowym kolorem.
Niedługo później wygrzebała z pokaźnej kolekcji thrillerów Julie chyba jedyną komedię romantyczną i obejrzała ją, pochlipując w bardziej lub mniej ckliwych momentach.
O osiemnastej wpadła na pewien pomysł. Nieco nieśmiało sięgnęła do kredensu i bojaźliwie przejrzała jego zawartość, by już po chwili swobodnie otwierać butelkę wytrawnego wina. Popijała kieliszek za kieliszkiem, dopóki nie zobaczyła dna przez cienką szyjkę z ciemnego szkła.
I wtedy przyszło jej do głowy, żeby ubrać się i wyjść do klubu, porozmawiać z kimś miłym, zjeść kolację, przy pozytywnych wibracjach być może także śniadanie.
Wyciągnęła z szafy najładniejszą sukienkę Julie i bogobojnie włożyła na siebie, obiecując, że wypierze ją, nim ktokolwiek się o tym dowie. Uczesała włosy, pomalowała usta czerwoną szminką i ruszyła do drzwi.
Kiedy złapała za klamkę, niespodziewanie wróciła Julie.
Ostatnio zmieniony przez .propagandowa dnia Pią 20:27, 14 Mar 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
szlachcianka
utalentowany geniusz
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Grójec!
|
Wysłany: Pią 22:01, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
propagandowa napisał: | Jerrie leniwie wciągnęła w nozdrza kwiecisty zapach |
Błagam, zaklinam. Kwiatowy.
Opowiadanie jest jakieś takie... oniryczne. Obserwuję sytuację w domu Jerrie i Julie jak przez mgłę, wydarzenia lecą w szalonym tempie, granice między światem rzeczywistym a wyimaginowanym zacierają się, a temu wszystkiemu towarzyszy ów niby zwyczajny, kwiatowy (!) zapach i chrzęst cukru pod stopami.
I pojawia się Julie.
I nawet nie przeszkadza mi fakt, że całość została ujęta tak pobieżnie, bardziej jako impresja albo właśnie - sen. Nie rozwodzę się nad konstrukcją postaci, naszkicowanych jedną, wyrazistą kreską. Przyjmuję, że tak ma być.
Aha, przepraszam za niezbornośc wypowiedzi. Piątek daje o sobie znać, ot co.
Ostatnio zmieniony przez szlachcianka dnia Pią 22:04, 29 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
.propagandowa
natchniony pisarz
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:48, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
szlachcianka napisał: | Opowiadanie jest jakieś takie... oniryczne. |
To wyszło jakoś niezamierzenie, ale tak jest chyba nawet lepiej.
Mam jednak przeczucie, że będę musiała opowiadanie nieco poprawić. Pisałam o szaleństwie, a wpadłam w konwencję surrealizmu.
Julie, Jenny i Jerrie to jedna osoba.
Czytałam artykuł w Focusie o nagłych zmianach osobowości. Tam właśnie podany był przykład kobiety o trzech świadomościach, nie pamiętam już, która była tą rzeczywistą, jeżeli o czymś takim w podobnym wypadku można mówić.
W opowiadaniu Jerrie zdaje sobie sprawę z istnienia Julie i Jenny. Julie zna natomiast wyłącznie Jenny i odwrotnie. Stąd ignorancja Jenny w stosunku do Jerrie. Niemniej, Jenny jest z Julie dłużej, wykształciła się wcześniej, dlatego Jerrie pała do niej zazdrością, ponieważ patrzy w Julie jak w obrazek (fragment o oczach).
Pokręcone, wiem.
Kwiatowy poprawiłam.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jenny
utalentowany geniusz
Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z syrenkowej podwodnej chatki
|
Wysłany: Sob 21:05, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
To jest jedna osoba?
Teraz zaczyna mi świtać w głowie.
Teksty o szaleństwie nigdy mi nie wychodziły, bo zamiast delikatnego surrealizmu wychodziły mi postacie rodem ze szpitala psychiatrycznego, a sytuacje były pogmatwane nie jak sen, ale bardziej jak jedna wielka plątanina głupot. Tak więc - skoro już wiem, że Jerrie, Julie i Jenny to jedna osoba - muszę Ci powiedzieć, że podoba mi się. (Zanim wiedziałam, że to jedna osoba, też mi się podobało, ale bałam się przyznać że absolutnie nie rozumiem fragmentu o oczach, który teraz jest dla mnie zupełnie jasny.) Szlachcianka napisała, że Cytat: | wydarzenia lecą w szalonym tempie, granice między światem rzeczywistym a wyimaginowanym zacierają się | To mi się akurat w opowiadaniu szalenie podobało.
Jedyne, co można by poprawić to dokładniejsze uświadomienie czytelnikowi że wszystkie trzy postacie są tak naprawdę jedną. (Ja wiem, że klecę dziś kompletnie niezrozumiałe zdania, ale mam jakieś zaćmienie umysłowe.)
Ale ogólnie jestem za, za, za. Oby więcej takich tekstów ^^
Po ilości edycji widać, że naprawdę bredzę i wciąż muszę poprawiać tą wypowiedź. Mój biorytm intelektualny na dziś wskazuje -98. Ha, ha.
Ostatnio zmieniony przez Jenny dnia Sob 21:08, 01 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
.propagandowa
natchniony pisarz
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 22:10, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Ale niedopowiedzenia są takie fajne. ^^
To jest też kwestia interpretacji - nie narzucam, bo pogmatwanie udostępnia wiele możliwości odbioru tego opowiadania.
Ja mam słabość do skrzywionych postaci. Kiedyś pisałam o seryjnej morderczyni, teraz ciągnę jakąś zdziwaczałą nastolatkę i czarownicę ze schizofrenią.
Tak sobię myślę, że J&J&J też mogłabym jakoś pociągnąć, ale nie jako tasiemiec. Może dla siebie, w trzech, czterech częściach.
Pozdrawiam. :*
|
|
Powrót do góry |
|
|
riel
moderatorka rozkojarzona
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 851
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: paradise city.
|
Wysłany: Pią 19:55, 14 Mar 2008 Temat postu: Re: Nieobecna. |
|
|
.propagandowa napisał: | Julie znów zniknęła, a Jerrie ze zgrozą odkryła, że wcale jej to nie martwi. |
JĄ to nie martwi. Widzisz, (sama musiałam się chwilę zastanowić), jej to dopełniacz (kogo, czego? - jej), natomiast ją jest biernikiem (kogo, co? - ją) i w związku z tym jest poprawną wersją.
Cytat: | W poprzednim miesiącu powtórzyło się to pięć razy, w tym dwa. |
Wydaje mi się, że powinno być: 'w tym - dwa.', z myślnikiem.
Cytat: | Po minucie intensywnego wpatrywania się w drzwi, stwierdziła, że jednak nie nastąpi to w najbliższym czasie, przekrzywiła głowę i zerkając z ukosa, cisnęła szklanką o ziemię. Szkło rozprysnęło się po podłodze, a Jerrie zachichotała niczym psotna dziewczynka. Szybkim ruchem sięgnęła po cukiernicę, leżącą na stole i nagle przytuliła ją do siebie. Następnie z cichym “ups” rozłożyła ramiona, zaśmiewając się z brzęku tłuczonej porcelany. |
Bardzo, bardzo mi się podoba ten fragment. Studium szaleństwa.
Masz bezwzględnie poprawić to opowiadanie, nie daruję Ci, jak tego nie zrobisz. Temat ma ogromny potencjał, i bardzo ładnie to napisałaś, trzeba Ci przyznać. Ale... betował Ci to ktoś może? Widzisz, ja też zawsze miałam ogromny problem z tym, że o ile ja (zazwyczaj ) rozumiem, o co mi chodzi, to czytelnicy już nie zawsze. I tu właśnie z pomocą przychodzi beta, która zaznaczy stosowny fragment i powstawia znaki zapytania tudzież dobitne 'że co proszę?' ^^ I zawsze można tekst przedyskutować. Ogółem, dopiero po przeczytaniu Twoich wyjaśnień mniej więcej zrozumiałam, o co chodzi - a tak być nie może, tekst powinien bronić się sam! Bardzo to pokręcone. Rozumiem zamysł z imionami na tę samą literkę, ale przemyślałabym, czy nie byłoby jaśniej, gdyby jednak ciut bardziej się różniły - aczkolwiek to kwestia do przemyślenia, nie chcę ingerować w wizję artystyczną. Ja wiem, że dużo fajniej pisze się takie oniryczne (Jen użyła właściwego słowa), zamglone, liryczne fragmenty opowiadania, ale niestety trochę wyjaśnień wplecionych w tekst czytelnikowi się należy. Nie za dużo, niedopowiedzenia są okej, ale... cóż, generalnie trudno odnaleźć tą granicę. Generalnie proponuję wprowadzić bardzo delikatne zmiany, wysłać do bety i jeśli okaże się, że nadal coś jest niezrozumiałe, znów leciutko zmienić - i tak, małymi kroczkami, bo w sumie do tematyki pasuje atmosfera lekkiego niedopowiedzenia, ale na litość... Nie chciałabym, żebyś diametralnie zmieniała to opowiadanie, bo bardzo podoba mi się pomysł i styl, jakim zostało napisane, ale... cóż, nie można kosztem stylu odmówić czytelnikowi możliwości zrozumienia, o co chodzi. Tym bardziej, że wybrałaś na prawdę świetny temat.
(Nie daruję, jak czegoś z tym nie zrobisz xD)
|
|
Powrót do góry |
|
|
.propagandowa
natchniony pisarz
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 20:38, 14 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Niby wiem, że krytyka uzasadniona nie boli, ale buduje, jednak widząc Twój nick przy swoim opowiadaniu zawsze coś mi w środku drga, co można pod zdenerwowanie podciągnąć. xD Nie ma to, jak dystans do swojej twórczości. ^^
Nienawidzę przypadków. Do tej pory widzę moją straaaaszną polonistkę z podstawówki, która przepytywała mnie z nich w czwartej klasie. Było śmiesznie, zwłaszcza, kiedy przypominam sobie, jak wyglądałam, mając dziesięć lat. xD
[Poprawione.]
riel napisał: |
Cytat: | W poprzednim miesiącu powtórzyło się to pięć razy, w tym dwa. |
Wydaje mi się, że powinno być: 'w tym - dwa.', z myślnikiem. |
Nawet, jeśli Ci się tylko wydaje, to ładniej wygląda.
riel napisał: | Cytat: |
Po minucie intensywnego wpatrywania się w drzwi, stwierdziła, że jednak nie nastąpi to w najbliższym czasie, przekrzywiła głowę i zerkając z ukosa, cisnęła szklanką o ziemię. Szkło rozprysnęło się po podłodze, a Jerrie zachichotała niczym psotna dziewczynka. Szybkim ruchem sięgnęła po cukiernicę, leżącą na stole i nagle przytuliła ją do siebie. Następnie z cichym “ups” rozłożyła ramiona, zaśmiewając się z brzęku tłuczonej porcelany. |
Bardzo, bardzo mi się podoba ten fragment. Studium szaleństwa. |
Wyobraziłam sobie siebie. Gdybym mogła tłuc naczynia i później nie sprzątać odłamków, niewiele zostałoby z domowej zastawy.
Oczywiście, że nikt nie betował, bo ja jestem wspaniała, wszystko wiem i sama sobie poradzę.
A tak serio, pisząc tę wieloczęściówkę w pierwszej wersji, też się ciągle zastanawiałam, jak ona wygląda z boku. Ja wiem, o co chodzi i stosuję w pracy działania niejasne, ale zamierzone. Z perspektywy czytelnika pewnie pogubiłabym się juz w drugim akapicie, jednak nim nie jestem i najwyraźniej moja wyobraźnia jest dość ograniczona, bo nie potrafię się wczuć w sytuację "niewiedzącego".
Z tym opowiadaniem jest identycznie, z tym, że wydawało mi się zdecydowanie prostsze w odbiorze. Ale mi się wiele rzeczy wydaje. ^^
Obiecuję, że usiądę. Może w ten weekend, bo musze się czymś zająć, żeby nie myśleć o jedzeniu. Jeśli do tej pory nie wierzyłam, że głodnemu chleb na myśli, to teraz wizja chrupiącej bułki mnie prześladuje. xD
(Czy do "czegoś" zaliczają się błędy ortograficzne? xD)
Ostatnio zmieniony przez .propagandowa dnia Pią 20:39, 14 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
riel
moderatorka rozkojarzona
Dołączył: 21 Mar 2006
Posty: 851
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: paradise city.
|
Wysłany: Pią 20:52, 14 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Niby wiem, że krytyka uzasadniona nie boli, ale buduje, jednak widząc Twój nick przy swoim opowiadaniu zawsze coś mi w środku drga, co można pod zdenerwowanie podciągnąć. xD Nie ma to, jak dystans do swojej twórczości. ^^ |
Omg, to aż tak ze mną źle? xD
Posiedź, koniecznie, i polecam współpracę z betą, mamy na forum bank bet. Ja właściwie nie wysyłam opowiadań do poprawek po to, żeby ujarzmiły ortografię/interpunkcję, bo zazwyczaj na szczęście nie ma jakoś bardzo dużo do poprawiania w tym aspekcie (och ach jestem wspaniała xD), ale właście głównie żeby się dowiedzieć, czy wszstko jest jasne (i żeby mi wytknęły patos, ale to jakby inna działka). Bardzo trudno jest się wczuć w sytuację czytelnika - stwierdziłabym wręcz, że to niemożliwe, bo w końcu mimo wszystko posiadamy wiedzę o naszych własnych zamiarach i trudno jest o tym zapomnieć.
(Czy ja się serio tak czepiam, że ludzie się mnie boją? XD)
|
|
Powrót do góry |
|
|
.propagandowa
natchniony pisarz
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 20:59, 14 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Nie powiem, że jakoś lejesz mnie po tyłku, chociaż podejrzewam, że mogłabym się tego spodziewać, przedstawiając Ci niektóre swoje wytwory, ale masz dość surowe podejście i można na Ciebie liczyć, za co chwała Ci wielka. To nie jest jakiś tam strach, w sensie "O Boże, to TA straszna riel", ale budzisz pewien respekt. I dobrze, w końcu to forum literackie.
Widać, nie istnieje coś takiego, jak czytelnicza empatia. xD
Omg, respekt, lol xD Wiele emocji już budziłam, ale respektu jeszcze chyba nigdy ^^
(Dobra, w tym miejscu ucinamy wycieczki osobiste i wracamy do pierwotnej tematyki.)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Machigau
zaprzyjaźniony z piórem
Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 10:07, 17 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Przyznam się, że gdy przeczytałam pierwszy raz to nie zrozumiałam za bardzo o co chodzi. Czyli to była jedna osoba tak?
Tekst dziwny - przyznam, ale ma w sobie coś takiego, co pozwala na chwilę czytelnikowi zapomnieć o tej codziennej normalności i dać porwać wodzą fantazji.
Musiałam się dobrze namęczyć, żeby zrozumieć o co chodzi i pewnie nadal nie rozumiem, ale pomijając mój ograniczony umysł, to podoba mi się. Nawet bardzo
Pozdrawiam,
M.
|
|
Powrót do góry |
|
|
.propagandowa
natchniony pisarz
Dołączył: 25 Sty 2008
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Nie 14:37, 18 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Ajjj. Skleroza.
Miałam to rozjaśnić. Ale boję się, że jak spróbuję, to w ogóle zrobię z tego opowiadania jakiś gniot, a tego bym nie chciała.
Mobilizacja, mobilizacja, mobilizacja!
I dziękuję pięknie za ocenę.
Ostatnio zmieniony przez .propagandowa dnia Nie 14:38, 18 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|