Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Machigau
zaprzyjaźniony z piórem
Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 16:35, 24 Maj 2008 Temat postu: Pavane |
|
|
Zwariowałam. Tak, to pewne. Przyznaję się bez bicia, że ten pomysł jest pewnie głupi, w końcu nie umiem zbyt dobrze pisać, a patrząc na dzieła innych użytkowników, pomysł uważam za jeszcze głupszy.
Opowiadanie, nie wiem czy będę kontynuować - zależy od tego czy się spodoba, czy nie, inspirowane dziełem Andrzeja Sapkowskiego - serią książek o Wiedźminie.
Co prawda z Geraltem z Rivii, wspólnego jest mało. Tylko walka mieczem z potworami.
Ale co ja tu mówić będę? Oddaję to wam i czekam na ostrą i konstruktywną krytykę.
Poprawiane przez DjBastic.
Ciche, łagodne morze oblewało kamienisty brzeg, zalewając swoimi falami deski długiego mola. Pierwsi rybacy wyruszali na połów, pogwizdując cicho, lub śpiewając zbereźne piosenki pod nosem. Mleczarz jak zwykle punktualny, przejechał drogą usłaną kocimi łbami, robiąc przy tym spory hałas, płosząc ptaki. Małe dziewczynki poubierane w workowate sukienki, bawiły się w wodzie, ochlapując jedna drugą, wydając przy tym dzikie piski i okrzyki. Przystań budziła się z monotonii nocy, stawiając przed obliczem ludzi kolejny dzień do przeżycia. Chłodny wiatr niosący ziarenka piasku i drażniący nozdrza zapach soli morskiej, owiewał niską postać siedzącą na deskach pomostu. Wyprostowana jak struna, o włosach koloru ciemnego brązu, przechodzącego w rudy, z zamkniętymi oczami dziewczyna, siedziała na deskach w zupełnej ciszy, co chwila przeszywanej jedynie głośnymi wrzaskami mew.
Siedziała po turecku, a na jej udach spoczywał długi pakunek. Zawiniątko, dokładnie, wręcz pieszczotliwie gładzone było prawą dłonią kobiety, pokrytej małymi bliznami i odciskami.
Twarz miała pulchną, okrągłą z wiecznymi rumieńcami na policzkach. Małe, pełne usta lekko rozchylone delektowały się urokami wiosny nadmorskiego miasteczka, wdychając ostatnie spokojne chwile jasnego poranka. Wtem na grobli rozległ się głuchy tupot męskich butów. Kiedy głosy ucichły tuż, za jej plecami, odezwała się cichym, ostrym głosem.
-Nareszcie towarzyszu.
Głos miała wyprany z jakichkolwiek uczuć i emocji. Co jakiś czas pozwalała sobie na chwilę kpiny, by znów uderzyć w zimną barwę stali. Nie otwierając oczu pochyliła lekko głowę, w prawą stronę. Strzyknęło jej w szyi.
-Nie odzywasz się Avalon. Mów.
I nastała cisza. Cisza zwiastująca kolejny, rychły wyjazd i nadchodzącą walkę.
°
Przejeżdżając przez małe, nieliczące się wsie, widzieli dużo. Wystarczająco dużo, by określić, że ten rok i ktoś, kogo imienia nie znali, wtłacza w serca i umysły ludzi – nie tylko wieśniaków, strach, trwogę i chaos. Nadmiar złego, w okolicy panowały różne choróbska. Biednym chłopom brakowało pieniędzy na leki, a do najbliższego większego miasta, był około dzień drogi dobrym samochodem. Ludzie umierali i rodzili się – chyba tylko ta wartość, nie została naruszona.
Głuchy tętent kopyt wierzchowców ogarnął kolejną wioskę, w której już rozeszła się wieść o nadjeżdżających gościach. Na wjeździe do małej wioski, w której mieszkali już tylko starsi ludzie, stanęła piątka chłopów w rękach dzierżąc widły, grabie i łopaty. Jeden miał starą strzelbę.
Dwójka zakapturzonych jeźdźców zwolniła z kłusa do wolnego marszu.
-Stać! – Mężczyzna ze strzelbą wystąpił do przodu, unosząc lufę broni. – Kim jesteście?
-Spokojnie dobry człowieku. Przybywamy z odległego miasta, stolicy. Chcemy dać odpocząć koniom i sobie – Jeden z podróżników uniósł dłoń w geście przywitania, nadal nie zdejmując kaptura.
-Kim jesteście pytam! Mówić, bo was…
-…na widły weźmiecie dziadku? – Dokończył drugi z zakapturzonych. Głos z pewnością należał do kobiety. Był głęboki, aż kipiący drwiną. Pierwszy z nich ściągnął kaptur, ukazując długie włosy o odcieniu słomy związane czarną gumką, podłużną twarz o mocnych rysach oraz oczy bystre i mądre. A kolor ich był karminowy
-Nie wpuścim! – Wykrzyknął jeden z ochroniarzy stojących za starszym mężczyzną.
-Chcemy tylko się przespać i napoić konie. Jutro z rana wyjedziemy.
Po kilku minutach sporu jeźdźcy zawrócili, szukając schronienia gdzie indziej.
°
Ogień zaszeleścił i zasyczał złowróżbnie.
Dwie postacie w ciemnych płaszczach rozkładały mały obóz wokół ogniska.
-Powiedz mi Avalon. Dlaczego musimy tłuc się po lesie i prosić jakiś obwiesiów o nocleg! Równie dobrze mogliśmy pojechać samochodem i mieć dach nad głową!
Kobieta rzuciła cienki, zielony materac na podłoże i zaciskając pięści zwróciła się w stronę wysokiego mężczyzny, pielęgnującego kasztanowego konia. On jak gdyby nigdy nic uśmiechnął się do niej wesoło i podszedł, czochrając jej brązową czuprynę.
W odpowiedzi prychnęła tylko i zmrużyła jaskrawo czerwone oczy. Popatrzyła na szeroki uśmiech na twarzy przyjaciela. Kompletnie zrezygnowana przewróciła oczami i z braku innych zajęć, oparła spocone czoło o pierś towarzysza.
-Za leniwi się na to robimy, Gabriel. A przynajmniej ja – zaśmiała się cicho i uniosła głowę by spojrzeć mu w oczy. Wyższy był o około półtora stopy*. Wplotła długie palce w jego dłonie i uśmiechnęła się lekko, czując dreszcz jaki przeszedł przez jego ciało.
-Chodź – mruknął przyciągając ją do siebie. Zaczął cofać się wciąż trzymając ją tuż przy sobie. Nie marnując czasu na jakiekolwiek słowa, padli na matę leżącą na glebie. Dziewczyna syknęła z bólu. Jej towarzysz nie był lekki jak piórko, a nagły kontakt z ziemią, będzie ją jutro kosztował stłuczoną kością ogonową.
Rozmyślania przerwały jego ciepłe usta. Nie myślała już więcej – nie było sensu.
A księżyc nie zwracając na kochającą się parę jak najmniejszej uwagi, świecił dalej, jasno – wśród nicości nieboskłonu.
°
Obudziły ją mocne szarpnięcia. Otworzyła oczy, napotykając wzrok czerwonych tęczówek. Pociągnął ją za rękę zmuszając do nagłego wstania, co nie obyło się bez kilku chrupnięć w kręgosłupie i stawach. Kiedy oburzona planowała wydobyć z siebie okrzyk niezadowolenia, została uprzedzona surowym spojrzeniem i poważnym głosem, zupełnie nie pasującej do osoby, jaka przed nią stała.
-Ubieraj się, bierz miecz i na koń.
Wyczuwając dużą wagę sytuacji bez słowa czy gestu sprzeciwu, wykonała rozkaz i wskoczyła na czarnego jak węgiel konia, kompletnie już ubrana, z długim srebrnym mieczem przy pasie, ukrytego w skórzanej pochwie.
- O cholera… - przeklęła cicho patrząc na około czterdziestu chłopów idących w ich kierunku, uzbrojonych w widły, motyki i tym podobne narzędzia. Po minie Avalona stwierdziła, że nie idą tu z pokojowymi zamiarami. Szturchając piętami konia, wpadła w galop, a zaraz za nią popędził towarzysz. Ujeżdżając niespory kawałek wstrzymała nagle konia, widząc kolejną grupę wieśniaków idących w ich stronę. Byli otoczeni.
-Ja biorę tych za nami, ty bierzesz ich. Jasne?
-Jak słonko w południe.
Mężczyzna zawrócił raz jeszcze konia, podjechał do dziewczyny i wpił się w jej usta, w krótkim, aczkolwiek namiętnym pocałunku.
-Do zobaczenia Miharu.
Nie odpowiedziała. Nigdy nie odpowiadała.
*stopa angielska = 30,479 cm
Ostatnio zmieniony przez Machigau dnia Sob 16:37, 24 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
szlachcianka
utalentowany geniusz
Dołączył: 24 Sty 2006
Posty: 292
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Grójec!
|
Wysłany: Sob 17:25, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | o włosach koloru ciemnego brązu |
A nie lepiej: ciemnobrązowych? Albo: koloru... [tu porównujesz do czegoś o kolorze, o który ci chodzi]
Cytat: | było prawą dłonią kobiety, pokrytą małymi bliznami i odciskami |
Ten opis odnosi się do dłoni, nie do kobiety, prawda?
Cytat: | wtłacza w serca i umysły ludzi – nie tylko wieśniaków |
Raz - powtórka. Dwa - wydje mi się, że tych wieśniaków można by spokojnie wyrzucić ze zdania.
Na domiar?
Cytat: | Głuchy tętent kopyt wierzchowców ogarnął kolejną wioskę, w której już rozeszła się wieść o nadjeżdżających gościach. Na wjeździe do małej wioski, w której mieszkali już tylko starsi ludzie |
Powtórka. Zaias "wioska" mozna napisać np. "osada"
Cytat: | Wykrzyknął jeden z ochroniarzy stojących za starszym mężczyzną. |
Zgrzyta. Chyba, że to było zamierzone.
I przecinki!
Myślę, że tekst można by jeszcze trochę dopieścić. Co poniektóre zdania, zwłaszcza w pierwszym fragmencie, są - moim zdaniem - przeładowane epitetami, całość prezentowałaby się o wiele lepiej, gdyby ograniczyć je do kilku najważniejszych. Poza tym - fragment o samochodzie tworzy ogromny kontrast z obrazem chłopów z widłami. Jakos tak nie do końca mnie to przekonuje. Chyba, że to była aluzja do Wiedźminowego motywu wędrówki między światami... . No, nie wiem, naprawdę. Ale tragicznie nie jest - pisz!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Machigau
zaprzyjaźniony z piórem
Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 17:41, 24 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za poprawki.
Chodzi o to, że historia dzieje się w dzisiejszych czasach. Chciałam pokazać też różnice między światami - jak ludzie za dala od wielkich miast są czasami zacofani.
Przyznam - wyolbrzymiłam.
A co do tego " na domiar ", to pisałam w Wordzie i włączyła mi się autokorekta - nie zauważyłam. Wybacz : )
Ale dziękuję i obiecuję, że znajdę sobie betę! DjBastic - uratowała mnie przed całkowitym zbłaźnieniem się, chociaż dzielne się od tego broniła.
Raz jeszcze dziękuję.
M.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|